Ulatniające się szczęście


Pewnie każdy z nas zna te uczucie ulatniającego się szczęścia. To, co przed chwilą wywoływało w nas wielką euforię, na drugi dzień traci swój czar i już nie cieszy tak bardzo. Jeszcze przed chwilą niemal skakało się ze szczęścia, a teraz aura straciła swoje pozytywne kolory. Dlaczego tak jest?

 Bo nie wierzymy w siebie tak bardzo jak powinniśmy. Kopnięci pozytywną energią nakręcamy się i wypełnia nas radość, siła... Ale gdy ten kopniak przestaje działać, wraca powoli szara rzeczywistość. Kopniakiem może być np. piosenka, która działa na nas tak pozytywnie, że aż chce się żyć i ma się ochotę stanąć twarzą w twarz ze wszystkimi problemami. Ale gdy piosenka się kończy i z minuty na minutę ucieka z naszych myśli każda jej nuta i dźwięk, gdy melodia ulatnia się - nasza siła i euforia zanikają.
Z listy marzeń, którą sobie kiedyś gdzieś tam zapisałam, mogę wykreślić jedno marzenie - wyszłam za mąż. A uogólniając założyłam swoją własną rodzinę
Spełniłam marzenie, które było od zawsze na pierwszym miejscu. Powinnam więc być najszczęśliwszą i najsilniejszą kobietą na świecie, a jednak ta euforia gdzieś się po drodze ulotniła. Mąż, dziecko - codzienność, a obrączka na palcu powoduje, że człowiek czuje się starzej. Wracam jednak myślami do tego dnia po to, by uświadomić sobie, że to, co nazywam teraz codziennością jest cenniejsze niż mi się wydaję. To właśnie ta codzienność jest fundamentem mojego życia, które koloruje mój cudowny syn i najwspanialszy mąż. Jestem szczęśliwa, ale czasem o tym zapominam. Jestem silna, ale czasem trzeba mi o tym przypomnieć.
Nowy rozdział życia został otwarty , niech trwa.








Paznokcie Nail Love TU  
          
Przypominam Wam o konkursie z poprzedniego postu.
Ach, znów przed moim obiektywem zagościła Ania Mała z Warsaw Shore, ciekawi efektów i kulisów sesji? :)